HO HO HO HO HO!
Sezon drugi jest gloryfikowany, bo większość ludzi doszła w trakcie jego trwania, stąd też znacznie lepiej go kojarzy.
Tymczasem to w sezonie drugim zaczęło się odchodzenie od opierania odcinków prawie i wyłącznie opartych na charakterach, a Canterlot Wedding to gruba czerwona kreska pomiędzy Starym a Nowym. Canterlot Wedding wprowadziło dwie postaci praktycznie z dupy, rozwiązanie problemu nie przyjaźnią, a deus ex machiną, zniszczyło tajemniczość postaci Celestii, wprowadziło akcję do serialu, i to akcję-akcję w stylu naparzania się z tysiącem szęszęlingów, która tutaj W OGÓLE nie pasuje. I miał dwa odcinki o Spike'u. Dobra Twilight przez pół odcinka i fajna piosenka raczej nie wynagradzają
Z drugiej strony miał śpiew Rymbułk i Derpy pochowaną w kątach (teraz tego brakuje kurczę), albo wręcz pojawiającą się na środku ekranu.
Dobry sezon.
Dla mnie najlepszym sezonem obiektywnie jest pierwszy (najwięcej dobrych odcinków), chociaż miło wspominam całą resztę. Osobiście zarąbiście podobał mi się piąty.
Sezon drugi jest gloryfikowany, bo większość ludzi doszła w trakcie jego trwania, stąd też znacznie lepiej go kojarzy.
Tymczasem to w sezonie drugim zaczęło się odchodzenie od opierania odcinków prawie i wyłącznie opartych na charakterach, a Canterlot Wedding to gruba czerwona kreska pomiędzy Starym a Nowym. Canterlot Wedding wprowadziło dwie postaci praktycznie z dupy, rozwiązanie problemu nie przyjaźnią, a deus ex machiną, zniszczyło tajemniczość postaci Celestii, wprowadziło akcję do serialu, i to akcję-akcję w stylu naparzania się z tysiącem szęszęlingów, która tutaj W OGÓLE nie pasuje. I miał dwa odcinki o Spike'u. Dobra Twilight przez pół odcinka i fajna piosenka raczej nie wynagradzają
Z drugiej strony miał śpiew Rymbułk i Derpy pochowaną w kątach (teraz tego brakuje kurczę), albo wręcz pojawiającą się na środku ekranu.
Dobry sezon.
Dla mnie najlepszym sezonem obiektywnie jest pierwszy (najwięcej dobrych odcinków), chociaż miło wspominam całą resztę. Osobiście zarąbiście podobał mi się piąty.