Kyousougiga.
![[Obrazek: 6e28e1cd2f.jpg]](http://puu.sh/p8nhM/6e28e1cd2f.jpg)
![[Obrazek: 6e28e1cd2f.jpg]](http://puu.sh/p8nhM/6e28e1cd2f.jpg)
Nie lubię się rozpisywać w tego typu rzeczach, więc jak zwykle opis będzie krótki jak czas podbicia Danii przez wojska Werhmachtu.
Kyósógiga (CAPITAL CRAZE!) zostało mi opchnięte jako tajwańskie przedstawienie kukiełkowe o babie bijącej młotem rzeczy. W gruncie rzeczy ten skrótowy opis nieźle oddaje całość. Opisywany wietnamski drzeworyt wyżłobiła, wierząc internetowi, Rie Matsumoto, zarządzając swoim zespołem z Toei Animation.
Zerowy odcinek, będący w zasadzie wizualnym wprowadzeniem do całej serii, ma głównie za zadanie wykręcać suty na lewą stronę. Bez żadnych tłumaczeń i półśrodków wprowadza nas do magicznego, baśniowego świata Kyosogigi.
Kreska jest zarąbista - odrobinę kojarzy się z dziełami Gainaxu, ale nie jest to typowe anime o naparzaniu się po mordach czy innych częściach ciała.
To pierwsza animacja w której widzę elementy generowane komputerowo - niektóre postacie, elementy tła i tak dalej - wyglądające zarąbiście i ładnie komponuje się z całością. Animacja jest nienaganna - chciało im się nawet animować staranne składanie cholernej paczki czipsów. Tła potrafią wykręcać gały na lewą stronę i razić duszę pastuchem elektrycznym, żeby zachwyciła się nad ich pięknem.
Kyosogiga kojarzy mi się z Raymanem, głównie przez to, że nie kojarzy mi się z niczym. Czysta fantastyka, zabawa wyobraźnią, wręcz baśniowy świat, przelany na ekran prosto z głów scenarzystów.
Wszystko co tutaj widać, nie jest zakorzenione jakoś jednoznacznie w czymkolwiek co wcześniej widziałem, wygląda na piękny, twórczy misz masz. Mamy ładne połączenie buddyzmu, spiritualizmu, sc-fi, słowem - jedna wielka, nieskrępowana wizja wyobraźni, czysta fantastyka.
Polecam
Takie dobre, że o jęzu.
![[Obrazek: sgn.png]](https://lh3.googleusercontent.com/-GZdgv1NB6pQ/VyEZGTKHJ_I/AAAAAAAAA9M/XuZ5QW-84pQg5X34Kwf8K1cpvlWpDoCwQCCo/s800/sgn.png)