Szalom wszystkim obecnym.
Postanowiłem założyć temat do cotygodniowych dyskusji, skupionych na pseudofilozofii i przemyśleniach. Co tydzień jeden z dyskutantów będzie mógł rzucić kolejny temat, a brać forumowa, ja, Maciej-Kamil, Kamil-Maciej chętnie wejdzie z nim w polemikę.
Lubię filmy i książki przepełnione symboliką, z masą dojrzałych nawiązań i przemyśleń, pod warunkiem, że nie robią tego nachalnie, a ich przekaz jest dobrze zakamuflowany, podziwiany jak cienie w platońskiej jaskini. Ostatnio oglądnąłem fenomenalnego Stalkera z 1979 roku. Z znanym nam współczesnym Stalkerem pozycja Tarkovskyego dużo wspólnego nie ma - całość wygląda raczej jak typowy trip na LSD.
Arcydzieło - i to nie tylko z subiektywnego punktu widzenia. Nie każdemu spodoba się forma filmu – składa się z długich, spokojnych ujęć i dialogów między trójką bohaterów, a akcja - nawet gdy pojawia się w dwóch czy trzech ujęciach - jest pozbawiona dynamiki i do bólu realna. Jednak nie można odmówić mu ręki mistrza - każda scena jest świetnie wykadrowana i ma jakieś znaczenie, nie ma zbędnych przerywników. Perfekcyjne kadrowanie, świetnie balansowanie barw, symbolika którą zauważa się dopiero za drugim czy trzecim oglądnięciem, świetnie pokazane sylwetki bohaterów – Stalkera i jego dwóch towarzyszy. Przy tym film odnosi się do tego, co mimo iż głębokie, jest także ważne w życiu codziennym - i robi to nienagannie.
Nie mam zamiaru bawić się w dokładną analizę filmu, bo nie o to tutaj chodzi – grunt że po oglądnięciu Stalkera czułem lekkie ukłucie zazdrości, że sam nigdy nie stworzę równie dobrej rzeczy i kathrasis, oczyszczenie.
Oglądnąłem też Falling down - film o facecie-socjopacie, który wyruszył w podróż bez powrotu, targany przez absurdy świata, mimo tego że robi przecież to, co mu kazano. Znacznie dynamiczniejszy i ciekawszy niż powyższa pozycja, acz też dobrze wyreżyserowany - poza mistrzowską kreacją Douglasa trzeba wspomnieć też o jasnej, wręcz jaskrawej, niepasującej do wymowy filmu kolorystyce.
ale im więcej oglądam i czytam sztuki wysokiej, im więcej Remarque, Lemów, Prachettów i Jungerów przeczytam, tym bardziej cieszę się pięknym, prymitywnym profanum. Zostawmy cenzosety i książki Gołkowskiego, przejdźmy do meritium myśli przewodniej:
FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURIFURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI
animo z dupy, ponieważ pierdol się
Chyba nie istnieje nic bardziej bezpośredniego, niszowego i radosnego niż te animo gainmaxu. TO CHOLERNA KRESKÓWKA O BABIE JEŻDŻĄCEJ SKUTEREM KTÓRA LEJE ROBOTY WYCHODZĄCE Z GŁOWY GŁÓWNEGO BOHATERA GITARĄ BASOWĄ. POSTMODERNA PEŁNĄ GĘBĄ - odwołuje się do siebie samego, rzeczy o których mogliśmy już zapomnieć, fanów, south parku, potrafi zmieniać styl osiem razy w minutę, kreska zawiera nosy tylko jak sobie o tym przypomni, a fabuła potrafiłaby bardziej zaskoczyć tylko brakiem zaskoczenia. Rezultatem, jak można się domyślić, jest czysty FUN. Mało tego - po oglądnięciu tego mózgotrzepa w końcu przeszła mi faza na narzekanie i tworzenie niepotrzebnej, przeintektualizowanej sztuki, a zająłem się realnym tworzeniem\wymyślaniem fajnych rzeczy (praktycznych [elektronika] i kulturowych).
Jeśli istnieje coś bardziej profanum, to dajcie znać, chętnie to zobaczę.
W tym samym czasie zachód trzaska KRESKÓWKI DLA DZIECI i hehe sitcomy-satyry a la Simpsonowie\family guy.
Równie dobrze humor poprawiają mi tylko nagrania z Syrii, które może nie są towarem deficytowym, acz zdecydowanie za rzadko pokazują coś innego niż propagandę.
W każdym razie - FLCL kiedyś próbował mi pokazać Źyźwił, ale wówczas po połowie odcinka umierałem z żenady i dałem sobie spokój. Dopiero po oglądnięciu i przeczytaniu dziesiątek ciekawszych pozycji nabrałem chęci na coś niesamowicie zajebistego i durnego.
WIĘC TAK
OBYWATELU! WYPOWIEDZ SIĘ!
CZY SACRUM I PROFANUM TO YING I YANG?
CZY MIĘDZY DYSPUTAMI PRZY WÓDCE O KULTURZE I SZTUCE TRZEBA PÓJŚĆ NARĄBAĆ SIĘ TANIM PIWEM I POGADAĆ O DUPACH?
JAKIE TO MA ZNACZENIE I JEŚLI NIE TO CO MA W OGÓLE?
To tylko temat wyjścia z dyskusji, zapraszam do offtopu w offopie.
Postanowiłem założyć temat do cotygodniowych dyskusji, skupionych na pseudofilozofii i przemyśleniach. Co tydzień jeden z dyskutantów będzie mógł rzucić kolejny temat, a brać forumowa, ja, Maciej-Kamil, Kamil-Maciej chętnie wejdzie z nim w polemikę.
SACRUM I PROFANUM
Lubię filmy i książki przepełnione symboliką, z masą dojrzałych nawiązań i przemyśleń, pod warunkiem, że nie robią tego nachalnie, a ich przekaz jest dobrze zakamuflowany, podziwiany jak cienie w platońskiej jaskini. Ostatnio oglądnąłem fenomenalnego Stalkera z 1979 roku. Z znanym nam współczesnym Stalkerem pozycja Tarkovskyego dużo wspólnego nie ma - całość wygląda raczej jak typowy trip na LSD.
Arcydzieło - i to nie tylko z subiektywnego punktu widzenia. Nie każdemu spodoba się forma filmu – składa się z długich, spokojnych ujęć i dialogów między trójką bohaterów, a akcja - nawet gdy pojawia się w dwóch czy trzech ujęciach - jest pozbawiona dynamiki i do bólu realna. Jednak nie można odmówić mu ręki mistrza - każda scena jest świetnie wykadrowana i ma jakieś znaczenie, nie ma zbędnych przerywników. Perfekcyjne kadrowanie, świetnie balansowanie barw, symbolika którą zauważa się dopiero za drugim czy trzecim oglądnięciem, świetnie pokazane sylwetki bohaterów – Stalkera i jego dwóch towarzyszy. Przy tym film odnosi się do tego, co mimo iż głębokie, jest także ważne w życiu codziennym - i robi to nienagannie.
Nie mam zamiaru bawić się w dokładną analizę filmu, bo nie o to tutaj chodzi – grunt że po oglądnięciu Stalkera czułem lekkie ukłucie zazdrości, że sam nigdy nie stworzę równie dobrej rzeczy i kathrasis, oczyszczenie.
Oglądnąłem też Falling down - film o facecie-socjopacie, który wyruszył w podróż bez powrotu, targany przez absurdy świata, mimo tego że robi przecież to, co mu kazano. Znacznie dynamiczniejszy i ciekawszy niż powyższa pozycja, acz też dobrze wyreżyserowany - poza mistrzowską kreacją Douglasa trzeba wspomnieć też o jasnej, wręcz jaskrawej, niepasującej do wymowy filmu kolorystyce.
ale im więcej oglądam i czytam sztuki wysokiej, im więcej Remarque, Lemów, Prachettów i Jungerów przeczytam, tym bardziej cieszę się pięknym, prymitywnym profanum. Zostawmy cenzosety i książki Gołkowskiego, przejdźmy do meritium myśli przewodniej:
FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURIFURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI FURI KURI
![[Obrazek: WmZFrdQ.png]](http://i.imgur.com/WmZFrdQ.png)
Chyba nie istnieje nic bardziej bezpośredniego, niszowego i radosnego niż te animo gainmaxu. TO CHOLERNA KRESKÓWKA O BABIE JEŻDŻĄCEJ SKUTEREM KTÓRA LEJE ROBOTY WYCHODZĄCE Z GŁOWY GŁÓWNEGO BOHATERA GITARĄ BASOWĄ. POSTMODERNA PEŁNĄ GĘBĄ - odwołuje się do siebie samego, rzeczy o których mogliśmy już zapomnieć, fanów, south parku, potrafi zmieniać styl osiem razy w minutę, kreska zawiera nosy tylko jak sobie o tym przypomni, a fabuła potrafiłaby bardziej zaskoczyć tylko brakiem zaskoczenia. Rezultatem, jak można się domyślić, jest czysty FUN. Mało tego - po oglądnięciu tego mózgotrzepa w końcu przeszła mi faza na narzekanie i tworzenie niepotrzebnej, przeintektualizowanej sztuki, a zająłem się realnym tworzeniem\wymyślaniem fajnych rzeczy (praktycznych [elektronika] i kulturowych).
Jeśli istnieje coś bardziej profanum, to dajcie znać, chętnie to zobaczę.
W tym samym czasie zachód trzaska KRESKÓWKI DLA DZIECI i hehe sitcomy-satyry a la Simpsonowie\family guy.
Równie dobrze humor poprawiają mi tylko nagrania z Syrii, które może nie są towarem deficytowym, acz zdecydowanie za rzadko pokazują coś innego niż propagandę.
FLCL może nie ma wysokiej brwi, ale na pewno ma dużą. Ten żart jest tak suchy, że możecie mi dziękować za pierwszych uchodźców klimatycznych
W każdym razie - FLCL kiedyś próbował mi pokazać Źyźwił, ale wówczas po połowie odcinka umierałem z żenady i dałem sobie spokój. Dopiero po oglądnięciu i przeczytaniu dziesiątek ciekawszych pozycji nabrałem chęci na coś niesamowicie zajebistego i durnego.
WIĘC TAK
OBYWATELU! WYPOWIEDZ SIĘ!
CZY SACRUM I PROFANUM TO YING I YANG?
CZY MIĘDZY DYSPUTAMI PRZY WÓDCE O KULTURZE I SZTUCE TRZEBA PÓJŚĆ NARĄBAĆ SIĘ TANIM PIWEM I POGADAĆ O DUPACH?
JAKIE TO MA ZNACZENIE I JEŚLI NIE TO CO MA W OGÓLE?
To tylko temat wyjścia z dyskusji, zapraszam do offtopu w offopie.