Nie wiem, czy to kogokolwiek obchodzi, ale w sobotę (tak w tę WIELKĄ SOBOTĘ) wyemitowano początek 6 sezonu.
Ludzie ogólnie marudzą na ten odcinek. Ja właściwie nic do niego nie mam. To nie znaczy, że myślę, że był dobry. Był po prostu podobny do większości początków/końców po Canterlot Wedding.
Minusy odcinka w punktach:
Plusominusy:
Plusy:
Z takich bardzo subiektywnych odczuć: dało się oglądać bez zgrzytania zębami i zażenowania. Cały czas tylko czułem lekkie rozczarowanie z powodu tego, że miałem cichą nadzieję, że ten odcinek będzie dobry. No cóż, jak zwykle się zawiodłem.
-----
Zacząłem się zastanawiać, czy dzieciak rozwalający wszystko laserem to naprawdę taki zły pomysł, czy coś w tym jest
Ludzie ogólnie marudzą na ten odcinek. Ja właściwie nic do niego nie mam. To nie znaczy, że myślę, że był dobry. Był po prostu podobny do większości początków/końców po Canterlot Wedding.
Minusy odcinka w punktach:
- Jak zwykle jest mało relacji pomiędzy głównymi bohaterkami (nawet na mlppolsce już to zauważyli). Mejn sześć zajmują się głównie tą częścią "akcyjną" i krzątają się wokół tego dzieciaka (o nim później) Ogląda się je przyjemnie, ale żadnego tarcia charakterów ani nic w tym stylu nie ma.
- Główny wątek "przyjacielski" to Starlight i ten jej były kolega, przez którego znaczek przeżyła traumę i chciała rozwalić Equestrię. Jakoś nieszczególnie ciekawy ten wątek.
- Dziecko wygląda jak taki bardzo słodki cukierek dla dzieci
- Twilight jak zwykle sprowadzona do "dam ci kilka dobrych lekcji, listę i książki".
Plusominusy:
- Starlight i Sunburst - charaktery mają nawet nie takie złe. Jednak w porównaniu z potencjałem charakterów M6 są nudni jak flaki z olejem.
- Czajnik jest jak zwykle ciamajdą. W sumie nie wiem, czy to dobrze, czy źle.
- Rozwiązanie problemu trochę znikąd. To nie za dobrze, ale nie jestem pewny, czy to w ogóle ważne w przypadku kuców.
Plusy:
- Spike nic nie popsuł i nie był wkurzający.
- Początek odcinka trochę nudnawy, ale przyjemny.
- Doceniam próbę skupienia odcinka na przyjaźni, nie na akcji. Niestety, wyszło jak wyszło, bo nie trzymano się zasady: "odcinki powinny być głównie o relacjach między Mane 6".
Z takich bardzo subiektywnych odczuć: dało się oglądać bez zgrzytania zębami i zażenowania. Cały czas tylko czułem lekkie rozczarowanie z powodu tego, że miałem cichą nadzieję, że ten odcinek będzie dobry. No cóż, jak zwykle się zawiodłem.
-----
Zacząłem się zastanawiać, czy dzieciak rozwalający wszystko laserem to naprawdę taki zły pomysł, czy coś w tym jest