Czemu otaku są tacy antyMLP? Hmm... jakby tu elokwentnie wyrazić wypowiedź: nie mam pojęcia, o czym mówisz? xD To zabawne, ale ten cały rzekomy spór między bronymi a otaku zawsze uważałem za jakiś wewnętrzny konflikt warszawskich fandomów, gdyż nigdzie indziej się z podobnymi relacjami, ja osobiście, nie spotkałem. A byłem, na terenie całego kraju, na różnorakich konwentach, zarówno spod znaku kuców jak i anime, toteż mam podstawy na poparcie owej opinii ^^
Zacznijmy może od pierwszego MLK, który był jednocześnie drugim ponymeetem, na który się wybrałem. Na wspomnianym konwencie przynajmniej połowa stoisk, jak nie większość, była zaopatrzona w materiały właśnie z anime. Później się okazało, iż wynikało to głównie z faktu, że wystawcy nie bardzo byli zorientowali z tematyką konwentową, zapewne ze względu na stosunkową świeżość kucykowego fandomu (rok 2012). Niemniej jakby nie było, nikt nie narzekał, że chińskie bajki itd. a sprzedawcy też raczej nie mieli co narzekać na utarg - sklepy wszelkiej tematyki były oblegane tam non-stop.
Kolejny meet, na którym mieliśmy styczność z obecnością otaku, miał miejsce w lutym w Lublinie, to był notabene mój pierwszy meet poza Krakowem. W przeciwieństwie do zorganizowanego na krajową skalę MLK, lubelski meet był dość skromny - ot grupka bronych spotkała się tam na kręgielni, by potem udać się do skrzydła gastronomicznego tamtejszej galerii, gdzie też natknęliśmy się na równie liczną grupkę otaku i... nie, nie było żadnych tarć, rozczarować Was muszę :I
Atmosfera raczej przyjazna była, a jeden z otaku o fryzurze rodem z serialu, których jest fanem, nawet miał gitarę, zapamiętałem :D oczywiście nie obyło się bez przyjaznych zaczepek z obydwu stron, niemniej to chyba dobrze o tym spotkaniu świadczy, skoro oba fandomy z takim dystansem podchodziły do rzekomych konfliktów, które je poróżniają? Także koniec końców, po krótkiej wymianie zdań na różne zagadnienia (anime,kuce,j.angielski,TOR) obydwie grupy oddaliły się w swoje strony, w pokoju...
Tego samego roku (2013), ale już latem, udałem się na lubelski konwent, ale tym razem anime... fajna miejscówka, szkoła zaraz przy dworcu autobusowym ^^ Zaprawdę, nietrudno było natknąć się tam na swoich, ledwo wszedłem do sali z planszówkami, jeden z bronych rozpoznał mnie, oczywiście, po przypinkach. Praktycznie każde stoisko było zaopatrzone też w kucykowe materiały, zaś jedno było stricte od nas! Bodaj fundacja Canterlot? Tak czy inaczej, za samo bycie bronym miałem tam zniżkę na artefakty, bo wiecie, na anime-konwentach ceny są nieco zawyżone :D w ogóle, to właśnie stamtąd przywiozłem też swoją pinkaczową torbę~ ogólnie, było miło ;']
Ach, warto też wspomnieć, że jednym z organizatorów tamtego wydarzenia był otaku spotkany wcześniej podczas mojego poprzedniego pobytu w Lublinie, podczas lubelskiego ponymeetu ^^ Skoro mowa o nieoczekiwanych spotkaniach, jeszcze później tego roku, w Katowicach, podczas któregoś tam niezorganizowanego śląskiego meeta w jednej z restauracji parku chorzowskiego spotkałem dziewczynę, która to skojarzyła mnie z owego lubelskiego anime-konwentu ^^ brała podczas jego trwania udział w konkursie na lolitę konwentu *-* (drugie miejsce zajęła, jeśli mnie pamięć nie myli?)
Meh, nie mam już co wymieniać, niemniej... doprawdy, jeśli chodzi o niechęć otaku do bronych to nie, z własnego doświadczenia z tym akurat zjawiskiem się nie spotkałem nigdy, z nimi prędzej skłonny byłbym formować sojusz niż prowadzić wojny, albowiem... zaprawdę, starczy spojrzeć na powyższe akapity ;P niemniej, cały czas zaznaczam - z własnego doświadczenia - bo może w Warszawie otaku faktycznie są tacy toksyczni? Nie mam pojęcia, może to np. wina miejsca, że wszystko tam takie toksyczne? xd A futrzaki? To już prawdziwy konflikt czy też tylko rozdmuchane lokalne napięcie? Who knows all of these? ^^
Cóż, nie wnikam, i pozdrawiam, mam nadzieję, iż wyczerpująco odpowiedziałem na zadane w pierwszym poście pytanie ^^
Zacznijmy może od pierwszego MLK, który był jednocześnie drugim ponymeetem, na który się wybrałem. Na wspomnianym konwencie przynajmniej połowa stoisk, jak nie większość, była zaopatrzona w materiały właśnie z anime. Później się okazało, iż wynikało to głównie z faktu, że wystawcy nie bardzo byli zorientowali z tematyką konwentową, zapewne ze względu na stosunkową świeżość kucykowego fandomu (rok 2012). Niemniej jakby nie było, nikt nie narzekał, że chińskie bajki itd. a sprzedawcy też raczej nie mieli co narzekać na utarg - sklepy wszelkiej tematyki były oblegane tam non-stop.
Kolejny meet, na którym mieliśmy styczność z obecnością otaku, miał miejsce w lutym w Lublinie, to był notabene mój pierwszy meet poza Krakowem. W przeciwieństwie do zorganizowanego na krajową skalę MLK, lubelski meet był dość skromny - ot grupka bronych spotkała się tam na kręgielni, by potem udać się do skrzydła gastronomicznego tamtejszej galerii, gdzie też natknęliśmy się na równie liczną grupkę otaku i... nie, nie było żadnych tarć, rozczarować Was muszę :I
Atmosfera raczej przyjazna była, a jeden z otaku o fryzurze rodem z serialu, których jest fanem, nawet miał gitarę, zapamiętałem :D oczywiście nie obyło się bez przyjaznych zaczepek z obydwu stron, niemniej to chyba dobrze o tym spotkaniu świadczy, skoro oba fandomy z takim dystansem podchodziły do rzekomych konfliktów, które je poróżniają? Także koniec końców, po krótkiej wymianie zdań na różne zagadnienia (anime,kuce,j.angielski,TOR) obydwie grupy oddaliły się w swoje strony, w pokoju...
Tego samego roku (2013), ale już latem, udałem się na lubelski konwent, ale tym razem anime... fajna miejscówka, szkoła zaraz przy dworcu autobusowym ^^ Zaprawdę, nietrudno było natknąć się tam na swoich, ledwo wszedłem do sali z planszówkami, jeden z bronych rozpoznał mnie, oczywiście, po przypinkach. Praktycznie każde stoisko było zaopatrzone też w kucykowe materiały, zaś jedno było stricte od nas! Bodaj fundacja Canterlot? Tak czy inaczej, za samo bycie bronym miałem tam zniżkę na artefakty, bo wiecie, na anime-konwentach ceny są nieco zawyżone :D w ogóle, to właśnie stamtąd przywiozłem też swoją pinkaczową torbę~ ogólnie, było miło ;']
Ach, warto też wspomnieć, że jednym z organizatorów tamtego wydarzenia był otaku spotkany wcześniej podczas mojego poprzedniego pobytu w Lublinie, podczas lubelskiego ponymeetu ^^ Skoro mowa o nieoczekiwanych spotkaniach, jeszcze później tego roku, w Katowicach, podczas któregoś tam niezorganizowanego śląskiego meeta w jednej z restauracji parku chorzowskiego spotkałem dziewczynę, która to skojarzyła mnie z owego lubelskiego anime-konwentu ^^ brała podczas jego trwania udział w konkursie na lolitę konwentu *-* (drugie miejsce zajęła, jeśli mnie pamięć nie myli?)
Meh, nie mam już co wymieniać, niemniej... doprawdy, jeśli chodzi o niechęć otaku do bronych to nie, z własnego doświadczenia z tym akurat zjawiskiem się nie spotkałem nigdy, z nimi prędzej skłonny byłbym formować sojusz niż prowadzić wojny, albowiem... zaprawdę, starczy spojrzeć na powyższe akapity ;P niemniej, cały czas zaznaczam - z własnego doświadczenia - bo może w Warszawie otaku faktycznie są tacy toksyczni? Nie mam pojęcia, może to np. wina miejsca, że wszystko tam takie toksyczne? xd A futrzaki? To już prawdziwy konflikt czy też tylko rozdmuchane lokalne napięcie? Who knows all of these? ^^
Cóż, nie wnikam, i pozdrawiam, mam nadzieję, iż wyczerpująco odpowiedziałem na zadane w pierwszym poście pytanie ^^
![[Obrazek: zdMPIzg.jpg]](http://i.imgur.com/zdMPIzg.jpg)