Ewolucja karabinu? Szczerze mówiąc, do XIX wieku jest dla mnie to wielka, biała plama, ale spróbuję się coś mętnie przybliżyć.
W Europie jeszcze około XV wieku zabijali się czymś takim:
![[Obrazek: HandBombardWesternEurope1390-1400.jpg]](https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/2/26/HandBombardWesternEurope1390-1400.jpg)
Oto, drodzy państwo, hakownica. Była to po prostu metalowa puszka, z otworem zapłonowym z tyłu, na kiju, do której wciskało się proch i kulę (ważne - w tej kolejności!). Było to niecelne, niewygodne jak diabli, miało kiepski zasięg, a do obsługi w polu wymagało dwójki ludzi (nazwa hakownica zobowiązuje), ale efekt psychologiczny musiał być niesamowity, no i było stosunkowo tanie (robisz proch z paru łatwo dostępnych składników, dodajesz żelazną\kamienną kulę - ta dam!) - nic dziwnego więc w tym, że nowy wynalazek znalazł spore uznanie. O dziwo ręczna maszynka do zabijania okazała się średnio skuteczna - nawet w czasie wojny secesyjnej żołnierze potrafili pudłować, albo strzelać na wiwat w ponad połowie przypadków. Później tęgie europejskie umysły wydłużyły puszkę, zmieniając ją w lufę i połączyły ją z kijem, dodały zamek skałkowy, przyrządy celownicze i wymyśliły bagnet. Zasada działania pozostała z grubsza ta sama.
Generalnie to była raczej ciekawostka, prawdziwym przełomem była artyleria, co było widać chociażby po tym, jak po jej upowszechnieniu zmieniły się twierdze - mury przestano budować wzwyż, a koncentrowano się na jej grubości, były też budowane w ten sposób, by skuteczniej radzić sobie z ostrzałem artyleryjskim (charakterystyczne "ząbki" widziane od góry), starano się poszerzyć fosy i tak okopać wszystko dookoła, żeby przeciwnik miał utrudnione strzelanie. Artyleria jest też znacznie skuteczniejsza z przyczyn psychologicznych - nie widzisz zabijanego, więc nie masz odruchu pudłowania. Armaty i puszki stosowano powszechnie już od XIII wieku.
W zależności od długości, grubości i katu pochylenia lufy rozróżniało się bombardy, haubice, moździerze i armaty. Armatą ostrzeliwuje się na wprost, bombardy haubice i moździerze strzelają pod nieco bardziej stromym kątem. Budowano armaty w każdym możliwym kształcie i każdej możliwej wielkości. W gigantyźmie wsławili się Turcy, ponoć mieli manię budowania coraz większych puszek żeby w końcu zdobyć Konstantynopol. Stworzyli min. "Dardanelles Gun" - czyli 17 tonową, ponad pięciometrową machinę, która mogła wyrzucać kule ważące jakieś 300 kilogramów.
W XV wieku.
![[Obrazek: tumblr_ms3fw3Fyvy1qz5q5lo1_400.jpg]](http://36.media.tumblr.com/2f3327b0d94ef5bb22e7bd921b42bb00/tumblr_ms3fw3Fyvy1qz5q5lo1_400.jpg)
Ładowanie armat i hakownic trwało wieki, a ich czyszczenie - jeszcze więcej, do tego zanieczyszczenia i kiepsko stolerowane z lufą kule potrafiły doprowadzić do eksplozji. Ponoć w XVII wieku normą było odpalanie armaty poprzez ścieżkę prochu, samemu siedząc w bezpiecznej odległości.
Rola broni palnej stopniowo zwiększała się wraz z upływem czasu - wg. Clausewitza w XVIII-XIX wieku rozstrzygnięcie bitew nie wynikało z szarż zwieńczonych walką na bagnety, a z skuteczności uprzedniego ostrzału artyleryjskiego [przynajmniej tak słyszałem
].
W takiej I W.Ś artyleria miała na swoim koncie 70% fragów.
W Europie jeszcze około XV wieku zabijali się czymś takim:
![[Obrazek: HandBombardWesternEurope1390-1400.jpg]](https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/2/26/HandBombardWesternEurope1390-1400.jpg)
Oto, drodzy państwo, hakownica. Była to po prostu metalowa puszka, z otworem zapłonowym z tyłu, na kiju, do której wciskało się proch i kulę (ważne - w tej kolejności!). Było to niecelne, niewygodne jak diabli, miało kiepski zasięg, a do obsługi w polu wymagało dwójki ludzi (nazwa hakownica zobowiązuje), ale efekt psychologiczny musiał być niesamowity, no i było stosunkowo tanie (robisz proch z paru łatwo dostępnych składników, dodajesz żelazną\kamienną kulę - ta dam!) - nic dziwnego więc w tym, że nowy wynalazek znalazł spore uznanie. O dziwo ręczna maszynka do zabijania okazała się średnio skuteczna - nawet w czasie wojny secesyjnej żołnierze potrafili pudłować, albo strzelać na wiwat w ponad połowie przypadków. Później tęgie europejskie umysły wydłużyły puszkę, zmieniając ją w lufę i połączyły ją z kijem, dodały zamek skałkowy, przyrządy celownicze i wymyśliły bagnet. Zasada działania pozostała z grubsza ta sama.
Generalnie to była raczej ciekawostka, prawdziwym przełomem była artyleria, co było widać chociażby po tym, jak po jej upowszechnieniu zmieniły się twierdze - mury przestano budować wzwyż, a koncentrowano się na jej grubości, były też budowane w ten sposób, by skuteczniej radzić sobie z ostrzałem artyleryjskim (charakterystyczne "ząbki" widziane od góry), starano się poszerzyć fosy i tak okopać wszystko dookoła, żeby przeciwnik miał utrudnione strzelanie. Artyleria jest też znacznie skuteczniejsza z przyczyn psychologicznych - nie widzisz zabijanego, więc nie masz odruchu pudłowania. Armaty i puszki stosowano powszechnie już od XIII wieku.
W zależności od długości, grubości i katu pochylenia lufy rozróżniało się bombardy, haubice, moździerze i armaty. Armatą ostrzeliwuje się na wprost, bombardy haubice i moździerze strzelają pod nieco bardziej stromym kątem. Budowano armaty w każdym możliwym kształcie i każdej możliwej wielkości. W gigantyźmie wsławili się Turcy, ponoć mieli manię budowania coraz większych puszek żeby w końcu zdobyć Konstantynopol. Stworzyli min. "Dardanelles Gun" - czyli 17 tonową, ponad pięciometrową machinę, która mogła wyrzucać kule ważące jakieś 300 kilogramów.
W XV wieku.
![[Obrazek: tumblr_ms3fw3Fyvy1qz5q5lo1_400.jpg]](http://36.media.tumblr.com/2f3327b0d94ef5bb22e7bd921b42bb00/tumblr_ms3fw3Fyvy1qz5q5lo1_400.jpg)
Ładowanie armat i hakownic trwało wieki, a ich czyszczenie - jeszcze więcej, do tego zanieczyszczenia i kiepsko stolerowane z lufą kule potrafiły doprowadzić do eksplozji. Ponoć w XVII wieku normą było odpalanie armaty poprzez ścieżkę prochu, samemu siedząc w bezpiecznej odległości.
Rola broni palnej stopniowo zwiększała się wraz z upływem czasu - wg. Clausewitza w XVIII-XIX wieku rozstrzygnięcie bitew nie wynikało z szarż zwieńczonych walką na bagnety, a z skuteczności uprzedniego ostrzału artyleryjskiego [przynajmniej tak słyszałem
]. W takiej I W.Ś artyleria miała na swoim koncie 70% fragów.