Maruda
Liczba postów: 39
Liczba wątków: 5
Reputacja:
11
22-05-2016, 23:19
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 16-04-2017, 19:31 przez Mianownik.)
Nie chce mi się zakładać oddzielnych tematów, poza tym przy obecnej aktywności na forum chyba wystarczy jeden temat na cały sezon. Poniżej krótkie opinie, przemyślenia na temat odcinków 6 sezonu (następne będę dodawał kiedy wyjdą i kiedy mi się będzie chciało):
1,2 W tym temacie
3 The Gift of the Maud Pie - odcinek z jednej strony poprawny - o postaciach M6 i Maud, temat całkiem normalny - kupno prezentu, napęd wewnętrzny, jest przyjaźń, morał (dość oklepany). Z drugiej strony odcinek trochę smętny i taki... no nie do końca. Odcinek jakoś za bardzo poszedł w melodramat.
4. On Your Marks - odcinek o CMC. Nawet nie pamiętam, o czym to było  , ale chyba miało oczywisty morał.
5. Gauntlet of Fire - Spike nagle tak po prostu zaczyna świecić i idzie na spotkanie smoków. Pełno "akcji", nowych dziwnych rzeczy, nowych postaci, morał typu "przyjaźń jest dobra". Typowe. Na szczęście Spike nie był głupkiem.
6. No Second Prances - Starlight chce się zaprzyjaźnić z Trixie. Ciekawy pomysł, przyjaźń, znane postacie, wszystko pasuje do siebie, napęd wewnętrzny, blablabla. Musi wyjść dobrze, PRAWDA? No właśnie byłoby dobrze, gdyby nie Twilight. Wydawała się bardzo irytująca.
7. Newbie Dash
Rainbow Dash w tym odcinku się chce popisać i zachowuje się ogólnie wkurzająco głupio.
8. A Hearth's Warming Tail - odcinek świąteczny, podobnie jak Hearth's Warming Eve jest poświęcony w całości opowieści z przeszłości. Jakoś trudno go ocenić. Opowiadana historia to ponifikacja "Opowieści Wigilijnej", a jakże. Nie ma zatem żadnych głębszych relacji przyjacielskich, wszystko wiadomo jak się skończy i tak dalej. Kucykowa wersja "Opowieści" wygląda trochę płasko w porównaniu do oryginału. Z drugiej strony było ciepło, milutko i magicznie.
9. Saddle Row Review
Odcinek miał w sobie coś kucykowego - prosty problem, który rozwiązano w z jednej strony dziwny, a zarazem dziwnie pasujący sposób. Wygląda trochę jak klon "Suited for Success" i "Castle Sweet Castle" tylko morał jest prawie... przeciwny.
Niestety, odcinek ma różne dziwactwama. Pierwszą złą rzeczą są nieładne nowe postacie (znowu), drugą jest forma. Koncepcja wywiadu nic nie wnosi do samego odcinka, oprócz kilku śmieszkowatych scenek, które same w sobie nie były złe, ale wybijały z nastroju.
Podsumowanie wszystkiego dotychczas: ogólnie jest kiepsko.
Pierwszy mangozjeb Pone
Liczba postów: 317
Liczba wątków: 40
Reputacja:
35
Czyli jesteście w połowie sezonu i nie macie ani jednego odcinka, którego można nazwać dobrym?
Nieźle.
Maruda
Liczba postów: 39
Liczba wątków: 5
Reputacja:
11
24-05-2016, 17:40
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15-04-2017, 09:24 przez Mianownik.)
Tomkowi podobał się odcinek świąteczny
W moim odczuciu odcinkiem prawie dobrym był "Saddle Row Review". Główna treść była w porządku, choć wyglądało to wszystko trochę jak klon Castle Sweet Castle (tylko morał prawie na odwrót).
Bwu Mawwy
Liczba postów: 42
Liczba wątków: 5
Reputacja:
7
Zarzucę dwie opinie podłapane na anglojęzycznej grupie fejsbukowej:
Random
Liczba postów: 27
Liczba wątków: 2
Reputacja:
2
28-05-2016, 19:51
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28-05-2016, 20:14 przez Casimir.)
Nie uważacie, że rakiem jest to, że na 9 odcinków dwa były w Manehattanie?
EDIT:
https://www.youtube.com/watch?v=rRWBV3V9tR0
Pierwsze parę minut to rak i gwałt na logice, ale później jest takie ciepłe, sympatyczne i ma zaskakująco sensowny morał. 3/4.
Maruda
Liczba postów: 39
Liczba wątków: 5
Reputacja:
11
10. Applejack's Day Off
Rarity nagle szczególnie zaczęła lubić AJ i chce się z nią wybrać do spa, ale ta ma pełno roboty, na szczęście Twilight może ją zastąpić. Obawiałem się, że to będzie schematyczny odcinek typu "gospodarz wyjeżdża, wszystko się psuje", ale na szczęście tak nie było. Odcinek był oparty na postaciach, na końcu znalazł się sensowny, oryginalny morał. Aż prosiłby się list do Celestii.
Zastrzeżenia: przyzwyczajenia AJ trochę zbyt głupie, Twilight znowu nic nie robi.
***
Przemyślenia ogólne do ostatnich sezonów
Serial jakoś miota się pomiędzy skrajnościami: albo epicka akcja i wątek przyjacielski głęboki jak te z filmów sensacyjnych ("Do Princesses Dream...", "Gauntlet of Fire"), albo smętny melodramat (Canterlot Boutique, Amending Fences). W pierwszym sezonie wbrew pozorom było zarówno dość dużo akcji jak i przyjaźni, ale wszystko było lepiej wyważone. I radosne.
Random
Liczba postów: 27
Liczba wątków: 2
Reputacja:
2
Gdyby meteoryt spadł na Manehattan i przestali by o nim robić odcinki, to bym nie żałował.
Maruda
Liczba postów: 39
Liczba wątków: 5
Reputacja:
11
11-06-2016, 23:28
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15-04-2017, 10:10 przez Mianownik.)
11. Flutter Brutter
W tym odcinku pojawia się rodzina Fluttershy. Wygląda, krótko mówiąc, źle.
W odcinku właściwie nic się nie dzieje. Wprawdzie obeszło się tym razem bez melodramatu, jednak cały odcinek wygląda tak: brat nie umie znaleźć pracy, bo ma wybujałe ego i nigdy nie umie sumiennie wykonać pracy. Rozwiązanie problemu: musisz zacząć sumiennie wykonywać pracę. Genialne, nie? M6 jak zwykle nie pokazały nic ze swojego charakteru, nie było też ukazanych żadnych relacji. Fluttershy stała się wyjątkowo asertywna tym razem. Nie mam pojęcia, czy to dobrze, czy źle.
W sumie sam problem średnio samodzielnych synusiów może nawet ciekawy, jednak wykonanie odcinka nieszczególne.
12. Spice Up Your Life
Streszczę wam to, bo i tak tego nie zobaczycie.
NAPRAWILI MAPĘ.
Mapa wysłała Ponkę i Rarę (Rarity oczywiście) do Canterlotu. Tam zjadają coś w wyrafinowanej restauracji ocenioną przez Wielki Żarciowy Autorytet na 3 podkowy, ale nie smakuje to na nic. Nos prowadzi Pinkę do zdecydowanie niepopularnej indyjskiej restauracji w jakimś zaułku, prowadzonej przez marudnego ojca i trochę bardziej pozytywnie nastawioną córkę. Stwierdzają, że mają tam dobre jedzenie, więc postanawiają pomóc. Śpiewają piosenkę, podczas której Pinkie wraz z córką (córką tego ojca, rzecz jasna) próbują przyciągnąć do knajpy gości i PP utwierdza córkę w przekonaniu, że ich restauracja jest świetna taka, jaka jest, a Rarity... przmeblowuje wszystko i czyni całą restaurację podobną do tej beznadziejnej knajpy, w której jedli na początku, oczywiście po to, aby lokal dostał 3 podkowy. Nawet dania zmieniła.
W tym sezonie najpierw odbijało Twilight, potem Daszynie, a teraz Rarci.
Ponka wraca do knajpy, dochodzi do wymiany zdań pomiędzy PP i córką a Rarą i ojcem. Później przychodzą goście w liczbie dwóch (!) oraz Expertka. Córka próbuje podać jakąś regionalną zupę, Rarcia ją powstrzymuje, zupa trafia na głowę Ałtorytetki, która wychodzi oburzona. Wszyscy siedzą zmartwieni, córka przynosi zupę, którą ojciec lubił, ojca olśniło i dochodzi do wniosku, że to ich egzotyczność jest najlepszą cechą lokalu i dochodzi do porozumienia z córką, z którą był wcześniej nieco skłócony. Kuce przywracają wszystko do stanu pierwotnego, Rarity sprowadza gości, tym razem jakoś skuteczniej. Goście stwierdzają, że jest tam dobre żarcie. Przychodzi Gópia Baba Ałtoryret, tłumaczy im, że nie znają się na jedzenie, Rarity teraz już broni lokalu, Królowa Kuchni tłumaczy jej, że się może zna na modzie, ale na jedzeniu psińco i próbuje przekonać gości, że to ona wie, co szanujące się kuce powinny jeść. Goście się Wielkiemu Autorytetowi sprzeciwiają, ona oburzona wychodzi. Odcinek przewidywalny. M6 nic nie pokazują. Problem wpływu Ałtorytetów i znaczenia własnego gustu wobec gustów Wyższej Klasy może ciekawy, ale odcinek mnie nie zachwycił.
Bwu Mawwy
Liczba postów: 42
Liczba wątków: 5
Reputacja:
7
Cytat:cały odcinek wygląda tak: brat nie umie znaleźć pracy, bo ma wybujałe ego i nigdy nie umie sumiennie wykonać pracy. Rozwiązanie problemu: musisz zacząć sumiennie wykonywać pracę. Genialne, nie?
Pamiętam, jak mi ciśnienie skoczyło po "Wonderbolts Academy" w sezonie 3., gdy wróciły do mnie falą przykre wspomnienia z prestiżowej, ale niesamowicie toksycznej gimbazy. Od tamtego momentu minęło parę lat, gimbazę wyparłam z pamięci, część ran się pogoiła, część się zmieniła w zaropiały syf z głęboką martwicą, ale ja nie o tym. Ja o tym, że jak teraz widzę samo streszczenie odcinka ujęte w dwa zdania, to ciśnienie skacze mi na nowo i to do poziomów dużo wyższych, niż przy WA.
OK. Ogarniam. Mamy problem z "maminsynkami" i "dużymi dziećmi", które siedzą z rodzicami do trzydziestki i dłużej. Mamy problem z zatrudnieniem młodych, z doborem wykształcenia, ludzie się drzaźnią, że młodzież jest "uprzywilejowana" i cechuje się patologiczną postawą "misięnależyzmu" etc. To mógłby być ciekawy pomysł, nawet w kucykach (które były w teorii skierowane dla dzieci, a obecnie zmieniają się chyba przede wszystkim w kiepski fan-wank). Ale... serio? Taki morał w kucykach? "Nie umiesz czegoś? Zacznij to robić!"?
A ja się potem dziwię, czemu na stwierdzenie "mam depresję i SAD" ludzie reagują stwierdzeniem: "przestań się smucić, idź pobiegać, zabierz się za coś i ci przejdzie". To spłycenie problemu i dawanie pustej rady, która NIC nie znaczy i NIC nie zmienia. Czemu odcinek nie mógł być poświęcony np. pokazaniu wartości pracy? Potrzeby samodzielności? Właściwego postrzegania własnych możliwości? Wytłumaczeniu, gdzie leży i na czym polega problem? Mamy pod ręką nadętego maminsynka i uległą Flutterkę, możemy z tego wyciągnąć wartościową lekcję dla obu stron i trzeźwe spojrzenie na sytuację... ale nie, musimy wsadzić tam jakiś próżny bełkot rodem z podręcznika coachingu, który nijak nie przełoży się na życie i może być wręcz szkodliwy dla innych.
OK, nie powinnam oceniać książki po okładce. Może streszczenie Mianownika pominęło jakiś detal, który zmieniał całość. Może wymagam zbyt wiele od serialu. Ale... ja pier*olę, jestem zła. JESTEM ZŁA.
A "Spice Up Your Life" jedzie na schemacie, który serial już przemielił. Od pierwszego sezonu. Kilka razy dla różnych postaci i różnych sytuacji. Czy scenarzyści pamiętają, co było wcześniej? Czy może pracują w takich samych warunkach, co przeciętny animator-wyrobnik w Japonii i mają tłuc jakikolwiek, choćby bylejaki scenariusz za scenariuszem bez tej nanosekundy namysłu, której akurat ja (człowiek, który odpadł od serialu po E03S04) potrzebowałam na skojarzenie, że mam potworne deja vu?
| Marchewkę przyznali   | Irwin(+1) |
|
Maruda
Liczba postów: 39
Liczba wątków: 5
Reputacja:
11
15-06-2016, 19:53
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15-04-2017, 10:11 przez Mianownik.)
@Ylthin
Chyba rzeczywiście coś pominąłem, pytanie tylko, czy z tym czymś odcinek okaże się lepszy. Myślałem na początku, że odcinek jest o motywowaniu nonszalanckiego lenia, jednak kiedy zajrzałem do mlpwikii okazało się, że coś mi umknęło...
W każdym razie odcinek był mniej więcej taki: do domu rodziców FS przychodzi jej brat, który wcześniej próbował się zajmować między innymi czymś, co się nazywało "mane therapy" (nie wiem, co to miało być, przyjmijmy, że chodzi o fryzjera). Wchodzi do domu i zaczyna wszystko przemeblowywać, co tolerują jego rodzice. Oprócz tego próbuje flirtować (?) z Rainbow Dash, co bardzo denerwuje Tęczółkę. Przyjaciółki radzą FS, również wkurzonej na brata, żeby mu się przeciwstawiła. Kiedy przyszła do domu, powiedziała mu, że musi opuścić dom, rodzice to potwierdzili i brat obrażony oświadczył, że w takim razie sobie idzie. Wprowadza się do... Fluttershy, która powiedziała, że go przyjmie pod warunkiem, że znajdzie sobie pracę.
Najpierw próbowała go zatrudnić Rara do barwienia płócien, podobno prostej roboty, jednak ona zaprzągł do pracy Opal i inne zwierzątka, które upaćkały cały pokój. Potem zatrudniła go Twilight do mycia sali tronowej, jednak on zmanipulował Spike'a i sprawił, że ostatecznie smok wykonał całą pracę. Potem Tęczółka dała mu bardzo prostą pracę u Wonderboltsów, której też nie wykonał.
FS każe mu się wynieść, on oświadcza, że będzie żył w lesie. Chwilę później do FS przylatuje ptaszek, mówi, że to poważna sytuacja, FS i RD idą za nim do lasu i znajdują brata nieudolnie próbującego rozpalić ogień. Fluttershy mówi mu, że przecież on jest taki zdolny, że przecież mógłby robić cokolwiek, gdyby tylko chciał. On oświadczył - to mi umknęło - że on tak bardzo boi się porażki, że woli nie robić nic. FS mówi mu, że czasami trzeba coś robić nawet jeśli grozi to niepowodzeniem, zabiera go z powrotem do jej domku i wszyscy śpiewają motywującą piosenkę. Brat zaczyna się uczyć bycia fryzjerem. Jakiś czas później wchodzi do domu rodziców, kiedy reszta rodziny jest znowu na jakimś spotkaniu i oświadcza, że ukończył szkołę fryzjerstwa. Nie wiem, co o tym właściwie myśleć, ale pachnie mi to jakąś nieudolną psychologią.
Bwu Mawwy
Liczba postów: 42
Liczba wątków: 5
Reputacja:
7
Cholernie nieudolną. Tak bardzo cholernie nieudolną, że chyba pójdę po sake z lodówki, bo na trzeźwo tego nie łyknę.
Diagram przemienny
Liczba postów: 72
Liczba wątków: 4
Reputacja:
39
Ylthin, według mnie trochę przesadzasz.
Tematycznie odcinek był od depresji tak daleki, jak to tylko możliwe. Co ciekawsze, uważam że morał jest bardzo sensowny. Ja np. potrzebowałem kopniaka w dupę, by wreszcie zrobić coś ze swoim życiem i zacząć się uczyć w perspektywie dalszej niż na następny sprawdzian. Skończyło się to tym, że po paru miesiącach ogarniałem całą analizę na poziomie politechnicznym.
Wydaje mi się że morał odnosi się raczej do takich przypadków, do ludzi którzy są zdolni w pewnym aspekcie, ale nie udało im się jak dotąd ruszyć dupy by cokolwiek zrobić.
|