Temat z RECENZJAMI
#1
Temat służący do wrzucania waszych RECENZJI. Jakichkolwiek. Oglądasz zachodnie animacje, grasz w gry, a może bawisz się w ASG i akumulator eksplodował ci w twarz? Wszystko mile widziane. Zacznę od chińskiej bajki. Sportowej, całkiem zacnej.

W życiu każdej osoby oglądającej kreskówki/anime/cokolwiek innego pojawia się moment, w którym zaczynami identyfikować się z bohaterami naszych ulubionych pozycji. Sam ze swoich szczenięcych lat, przypadających na pierwsze lata XXI wieku pamiętam masę swoich rówieśników wpisujących się w ten trend. Stereotypowy grubasek zakładał czapkę idąc na bramkę i był Wakabayashim. Bardziej bojowi i wojowniczy stanowili stado małych Veget. Na szczęście żaden z nich nie zakładał na siebie obcisłego, lateksowego wdzianka. Czemu ma służyć ten nostalgiczny wstęp? A temu, że ten okres przypada na start mojej trzeciej dekady egzystencji i polega na bieganiu po mieszkaniu jak wariat, okrzykach ''DEMPSEJU RORU'' do wzruszającego akompaniamentu ''zamknij mordę'' moich współlokatorów.
Anime Hajime no Ippo zostało stworzone przez znane i lubiane studio Madhouse w 2000 roku, więc jest to już odrobinę leciwy tytuł. Główny bohater nazywa się Makunochi Ippo. Widz poznaje go, kiedy protagonista ma 16 lat i jest na licealnym etapie swojej edukacji. Poza szkołą zajmuje się pomocą w rodzinnym biznesie – jego matka posiada łódź rybacką, w związku z czym chłopak co rusz targa ciężkie skrzynie, pomaga podliczać wydatki i przychody, przygotowuje przynęty i para się masą innych rybackich spraw. Przydatne jeżeli chodzi o zacieśnianie więzów rodzinnych, a jednocześnie skutecznie uniemożliwiające nawiązywanie przyjaźni z rówieśnikami. Przynajmniej wynosi z tego chłopak niezłą budowę ciała i sprawność fizyczną. Imponująca muskulatura nie przydaje się jednak, kiedy jest się nieśmiałym, nieco pierdołowatym osobnikiem. Powoduje to konflikt na linii Ippo – trójka szkolnych bandziorów. Wyzwiska, poniżanie, na końcu pobicia. W trakcie ostatniego zbierania razów całą sytuację zauważa biegający nieopodal mężczyzna, Mamoru. Postanawia pomóc licealiście i obezwładnia męczącą go grupę. Okazuje się, że jest on bokserem. Makunochi, z powodu odniesionych obrażeń, traci przytomność. Budzi się w sali bokserskiej, dokąd został zabrany w celu opatrzenia jego ran. Widząc grupę silnych, pewnych siebie facetów, budzi się w nim chęć do rozpoczęcia treningów, spotęgowana przed obejrzane nagrania wideo walk Mike'a Tysona.
Tyle pokrótce o zarysie fabularnym. Całość, a więc pierwszy z istniejących obecnie trzech sezonów, ma 76 odcinków, w trakcie których śledzimy przebieg bokserskiej kariery Makunochiego. Od strony graficznej jest całkiem nieźle. Wrażenie robią świetnie animowane walki, zwłaszcza finałowa Lallapallooza. Nie da się zauważyć dwóch identycznych osób na widowni, więc nie mamy do czynienia z lenistwem. Miłym akcentem są karykaturalne przedstawienia postaci w momencie trwania jakichś zbereźnych żartów. Tak w razie wypadku, gdyby ktoś chciał je traktować na poważnie i rzucić oglądanie w cholerę. Moda późnych lat 80' i wczesnych 90', w czasie których umiejscowiona jest akcja, także została wzięta pod uwagę, dzięki czemu czuje się ten lekko kiczowaty, ale też jednocześnie sympatyczny klimat.
Udźwiękowienie to rzeka wspaniałości. Podczas przygody z serialem ani razu nie zdarzyła mi się sytuacja, w której narzekałbym na źle dobraną ścieżkę dźwiękową. Ba, do tej pory rozpływam się nad takimi utworami jak Sense of Tense, Naked Fang, czy Black and Blue. Aktorzy głosowi dobrani są świetnie. Najbardziej zapadł mi w pamięć Kenji Utsumi, który fantastycznie wcielił się w rolę trenera wspomnianej sali bokserskiej. Jedyne do czego mogę się w tej materii przyczepić, to pewien czarnoskóry bokser, mający aparycję i głos typowego, wioskowego przygłupa (THAT'S RACIST).
Nie interesuję się zbytnio boksem (moja sympatia zaczyna się i kończy na Michaelu Katsidisie z Australii), ale bardzo mocno zaakcentowano różnice pomiędzy tym sportem w wykonaniu dzisiejszym, a z tym sprzed ponad 20 lat. Walki są kontaktowe, klincz, a więc przytulanie się w celu odpoczynku, jest tutaj mocno potępianą taktyką. Urzekło mnie też to, że ciosy dawnych mistrzów boksu, jeszcze z czasów II wojny światowej i dalej wstecz, są tutaj przyjęte jako coś w rodzaju finisherów, czy też technik mających odwrócić losy starcia. Skrupulatnie, lecz dostatecznie łopatologicznie są wyjaśniane niuanse dotyczące obciążeń ciała, jak uderzenie w daną partię ciała wpływa na zachowanie się organizmu. W skrócie – przedstawione jest wszystko to, co ma jakikolwiek wpływ na uprawianie tego sportu.
Dla lubiących wątki romantyczne znajdzie się i on. Młodzieńczo głupi, kłopoczący, a przez to całkiem realistycznie prowadzony.
No. To ja zachęcam i zaganiam do oglądania. Sam dałem dyszkę jako sportowej chińskiej bajce, a na MyAnimeList jest to 17 tytuł pod względem średniej ocen. Jeżeli macie jakieś pytania, albo pominąłem jakieś interesujące was kwestie, to zapraszam do bombardowania pytaniami.
Odpowiedz





Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości

Silnik Mybb   MasterStyle By Wojtas (Krugerz)
Polskie tłumaczenie     Mybboard.pl